Podwyżka ceny cukru była dziś tematem numer jeden. Wyszłam do ludzi i mam, musiałam słuchać jak to komu się źle żyje i kto przestał słodzić herbatę.
Mieliśmy mieć Irlandię, mamy Grecję. Źle nie jest, ciepło, ser feta, delikatna, jogurtowa kuchnia, ciepłe może i tłum turystów oznaczający pieniądze. Czy tylko ja dostrzegam jakieś pozytywy?
A w związku z podwyżką cukru (ile on kosztował?) też nie płaczę. Nadal sypię do kubka z herbatą 2,5 łyżeczki. Teraz przynajmniej sięgając w sklepie po cukier brązowy nie czuję na sobie spojrzenia "dziwadło kupuje 4 razy droższy cukier!". Bo brązowy nie podrożał prawda? Teraz czekam jeszcze, aż jakiś chłopiec będzie mnie podrywał na "słodzę dwie łyżeczki".
To tyle z moich wywodów. Zajadając się ekomakaronem z masłem, bazylią i prawdziwym parmezanem, popijając musujące wino truskawkowe, popularnie zwane szampanem, ale przecież nie wyprodukowane w Szampanii, mówię papa i życzę miłego wieczoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz