Ostatnio doznałam olśnienia. Doszłam do wniosku, że wcale nie interesuje mnie kariera zawodowa. Najchętniej to zostałabym taką tytułową kobietą. Pół dnia szykować obiad, rodzić dzieci, pielęgnować ogródek, wyszywać, szyć, robić na drutach i te wszystkie inne kobiece zajęcia. No może nie wszystkie, nienawidzę sprzątać. Jak tylko się za to wezmę to od razu jestem zmęczona i tracę chęć do życia.
A w ramach mojego bycia 'prawdziwą kobietą' doglądam papryk i wysiewam zioła, do doniczek - bo ogródka nie mam.
Bycie kurą domową to moje marzenie. Co prawda właśnie jestem, ale to raczej konieczność, niż świadomy wybór. Tylko opcja z dziećmi jakoś mi nie pachnie... instynktu mi brak;)
OdpowiedzUsuńJa tam chyba wolę 70% kobiety zewnętrzenej i 30% kury domowej :)
OdpowiedzUsuńLubię sprzątać... i zaczynam kwiatki sadzić :)
Powodzenia !
Kwiatki to jest moja aktualna miłość, a kiedyś to nawet kaktusy zasuszałam...
OdpowiedzUsuń