piątek, 25 lutego 2011

"A imię jego czterdzieści i cztery"

Dziś będzie o nazywaniu. Za radą kogoś sympatycznego postanowiłam nadać imię cytrynie. Pomysłów było kilka, ale wreszcie podjęto ostateczną decyzję. A teraz gdy o tym myślę, nachodzi mnie pewna książka i pewien jej fragment:
Oglądałem wielki wodospad. Myślę, że to najpiękniejsza rzecz na terenie całej posiadłości. To nowe stworzenie nazywa go Wodospadem Niagara. Zupełnie nie pojmuję, dlaczego. Mówi, że on po prostu „wygląda” jak Wodospad Niagara. To nie jest żaden powód; to zwykła samowola i głupota. Ja sam nie mam najmniejszych szans, by czemukolwiek nadać nazwę. To nowe stworzenie z miejsca nazywa wszystko, co się nawinie, zanim zdołam zaprotestować. I za każdym razem słyszę tę samą wymówkę: to coś po prostu na to wygląda. Na przykład taki dodo. Mówi, że wystarczy na niego spojrzeć, i od razu się widzi, że „wygląda jak dodo”. No i pewnie będzie już musiał zachować tę nazwę. Męczy mnie zamartwianie się tym, które zresztą i tak niczego nie zmienia. Dodo, też mi coś! Nie wygląda bardziej jak dodo, niż ja sam.
Jest to oczywiście Mark Twain i jego "Pamiętniki Adama i Ewy". Część może pamiętać tę książkę jako lekturę szkolną, ja niestety miałam tylko fragment (który bardzo mi się spodobał) w podręczniku. Teraz zapragnęłam poznać się lepiej z "Pamiętnikami"; znalazłam już nawet pdf. Jednak potrzeba posiadania nakazuje mi szukać jakiegoś ładnego wydania w księgarni. PS. Dla wszystkich pań nie mogących zrozumieć panów - to jest lektura właśnie dla was (dla nas?).

Wracając do tematu, cytrynie nadano wdzięczne imię Marta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz