sobota, 5 listopada 2011

Przyjaźń

Do ankietowego spamy na Facebook'u przyzwyczaił się już chyba każdy. Któregoś dnia zaatakowały mnie ankiety s serii "Czy przyjaźń damsko-męska jest możliwa?". No właśnie czy jest?

Szokują mnie wszelkie odpowiedzi twierdzące, że to nie jest możliwe! Bo czemu niby miałoby być niemożliwe? Jesteśmy w stanie przyjaźnić się tylko w obrębie własnej płci? Nie zgadzam się i jestem w stanie tak długo tupać nóżkami aż cały świat przyzna mi rację.

Ja mam takiego przyjaciela iiii UWAGA wszystko z nim OK. Wspaniały człowiek, który odzywa się zawsze we właściwej chwili. Jak on to robi? Nie mam pojęcia, ale udaje mu się. Może i są między nami różnice,  nie we wszystkim się zgadzamy ale za to celnie ocenia sytuację i udziela niezbędnych rad. Gdy trzeba powie "ogarnij się" albo zapewni o mojej wspaniałości. Odpowiedni człowiek na każdą sytuację, przyjaciel.

I niech ktoś mi powie, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje...

poniedziałek, 24 października 2011

Dziwaczność

Ostatnimi czasy odkrywam własną dziwaczność. Zadziwiające jest to, jak bardzo różni są ludzie. A raczej jak bardzo różna jestem ja od ludzi. Skąd to się bierze? To ja jestem nieprzystosowana do życia w społeczeństwie? A może to społeczeństwo jest jakieś inne? Wyznaję inne wartości niż większość spotykanych przeze mnie ludzi, ale czy aż tak? Najbardziej zadziwia mnie wrażliwość na krytykę. Nie wiem jak to jest z facetami, w tej dziedzinie obserwacje prowadzę na dziewczynach. Wystarczy skrytykować, powiedzieć "lubisz taką biżuterię? mi osobiście się ona nie podoba". Nie spodziewałam się, że coś takiego może być dla kogoś ciosem. Konsekwencje to obraza na cały świat i zanikanie umiejętności odzywania się. Śmieszą mnie próby zrewanżowania się, teksty w stylu "Chodzisz w takich drogich butach, ja bym za nie 5 zł nie dała", jakby to miało jakieś znaczenie... Nie pojmuję tego. Tylu ludzi żyje w przekonaniu o własnej idealności. Najdrobniejsze słowo krytyki burzy ten świat i wywołuje katastrofę. Dla mnie to jest słabość, ale sposób postępowania z takimi ludźmi jest prawdziwą zagadką. Lepiej być szczerym i wywoływać obrazę stanu czy pielęgnować tą idealną wizję siebie? A może całkiem unikać?

niedziela, 9 października 2011

Deszcz

Strasznie nie lubię obecnej sytuacji pogodowej. Było fajnie w Krakowie, ciepełko, słoneczko, jakby nadal było lato. I to nagle deszcz i zimno. Zmiana pogody niesamowicie gwałtowna. Jak kładłam się spać był ciepły wieczór, a jak wstałam był już zimny ranek. Dziś mam wrażenie, że temperatura powietrza sięga zera, jest mi zimo we wszystko, a ogrzewania nadal nie ma. Krew zapomniała, że ma krążyć po całym ciele i mam wiecznie lodowate stopy oraz dłonie.
Dotychczasowe mieszkanie w Krakowie nauczyło mnie pewnego rodzaju przewidywania przyszłości. Już wiem, że październik - listopad to okres deszczu i mgły. Jak zacznie padać to nie przestaje przez tydzień albo dłużej. Do kompletu pojawia się mgła która też nie znika. Tęsknię za ciepłymi dniami... Patrzę na nowe czółenka którymi jeszcze nie zdążyłam się nacieszyć i tęsknota się wzmaga...
Już chyba nic nie naprodukuję, jestem śpiąca, zdecydowanie powinnam wcześniej kłaść się spać...

piątek, 23 września 2011

The Return of the King

Postanowiłam wrócić do mojego bloga :) Zrobiłam małą reorganizację polegającą na usunięciu co smętniejszych postów. Bo życie jest zbyt piękne żeby smęcić, marudzić i narzekać.

Zatem, do przeczytania!

piątek, 19 sierpnia 2011

Zwyczaje

"Jeśli dżentelmen chce znaleźć żonę, nosi pierścień na placu wskazującym, jeśli jest zaręczony, nosi go na placu środkowym, jeśli jest żonaty - na palcu serdecznym; a na małym palcu, jeśli nigdy nie zamierza się ożenić.

Jeśli dama nie jest zaręczona, nosi pierścionek z diamencikami na palcu wskazującym, jeśli jest zaręczona - na środkowym, jeśli jest mężatką - na serdecznym, a na małym palcu, jeśli zamierza umrzeć jako panna."

Jakie to wszystko proste...

piątek, 24 czerwca 2011

Wspomnienie

Pamiętasz Kochanie jak staliśmy razem na tym moście? Zmęczeni podróżą wpatrywaliśmy się w płynącą wodę, w miasto ciągnące się wzdłuż rzeki. Przypomnieliśmy sobie, że nie zabraliśmy aparatu fotograficznego. Ale to nic, zdjęcia z wycieczki ściągniemy z Google...

piątek, 6 maja 2011

Życzenia

Wszystkim tym którzy wzbudzają we mnie agresję życzę depilatora i butów z wysokim obcasem.

sobota, 30 kwietnia 2011

Ramki

Moimi własnymi rączkami i przy pomocy specjalnych oraz skomplikowanych w budowie maszyn wykonałam dwie niezwykłej urody rameczki. Oto one:



Domownicy moi oczywiście po obejrzeniu mych cudeniek nie poskąpili uwag, że krzywe, że niedokładne, że deseczki popękały. Dla mnie jednak nadal są najpiękniejsze na świecie :)

środa, 27 kwietnia 2011

Historia pewnego kota

Jestem właścicielką niemożliwego kota, tfu kotki. Codziennie słodziak mój spędza cały czas na spaniu i pielęgnowaniu futerka, codziennie też gania rurkę termokurczliwą umocowaną na bambusowej tyczce (jaka wspaniała z tego zabawka). Czasem w jej życiu pojawiają się wyzwania, tak jak dzisiaj. Tym razem było "jak wyjść na dwór". Kocina zwykle korzysta z drzwi - balkonowych - i okna, również balkonowego. Ale ktoś na jej drodze zawiesił firankę, nie żeby to jakaś nowość, bo firanka jest zawsze. Wyjątkowo nie potrafiła sobie kotka poradzić. Firanka do samej podłogi, nigdzie nosa się wcisnąć nie da. Zapomniało się kotkowi gdzie jest przejście. Łaziła to w jedną to w drugą i próbowała gdzieś nosek wcisnąć. A kot ten jest dziwaczny, nie toleruje jak jakaś tkanina leży na jej futerku. Ale myśląca widać jest, jak nie dołem to górą. Postanowiła wskoczyć na parapet. Najpierw oczywiście rozeznanie, oparcie fotela było idealnym punktem obserwacyjnym. Jakby się nie starała, jakby głowy nie wyciągała, z której strony by nie zaglądała - wszędzie firanka. Na nic się zdały kocie starania, należało użyć broni ostatecznej. Raźno podbiegła do mnie - leżącej i z rozbawieniem przypatrującej się widowisku - zrobiła słodkie oczka, zamiałczała i polizała mnie po łokciu. Zadziałało, kotu udało się wyjść na dwór.

środa, 20 kwietnia 2011

Róże kochają butelki po winie...

...krakowską kranówkę, a na dodatek nie chcą umierać.

Dostałam ją ponad tydzień temu, stoi w butelce po winie i dotąd nie wymienianej krakowskiej kranówce. Pąk był już tak mocno rozwinięty.

Nie dość, że nie umiera to jeszcze wypuszcza nowe pędy.

A to inna z mojej kolekcji. Dostałam ją tak dawno... ponad miesiąc temu. Pąk musiałam odciąć by zmarzł i padł, ale badyl który przez zaniedbanie zostawiłam w butelce zaczął wypuszczać pędy.

A tak wyglądają obie ślicznotki. W butelkach po winie i na krakowskiej kranówce. PS. nie puściły korzeni.

niedziela, 27 marca 2011

Czekolada i...


Komedie romantyczne, ulubiona zupa, niecodzienne potrawy i przygnębienie. Doskonały zestaw na samotny weekend. Odkrywam, że innym ludziom może się żyć dobrze i szczęśliwie, a polędwiczki z czekoladą i chilli są genialne. Gotuję 5 litrów brokułowej bo ją uwielbiam i zastanawiam się przetrwać kolejny tydzień...

Dość smęcenia, spróbujcie tego, jest pyszne:

400g polędwicy wołowej
2 łyżki masła
1 łyżka oliwy
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
1/2 szklanki białego wina
1/2 szklanki wody
1/3 tabliczki gorzkiej czekolady
1/2 łyżeczki płatków chilli
sól i pieprz

Mięso pokrój w plastry i oprusz solą i pieprzem. Usmarz z obu stron na rozgrzanym oleju z masłem. Cebulę i czosnek drobno posiekaj. Do mięsa dodaj cebulę, czosnek, wino, wodę i duś przez 15 minut pod przykryciem. Dodaj czekoladę i chilli i duś jeszcze przez 10 minut bez przykrycia. 

czwartek, 10 marca 2011

Jak w Irlandi...

Podwyżka ceny cukru była dziś tematem numer jeden. Wyszłam do ludzi i mam, musiałam słuchać jak to komu się źle żyje i kto przestał słodzić herbatę.

Mieliśmy mieć Irlandię, mamy Grecję. Źle nie jest, ciepło, ser feta, delikatna, jogurtowa kuchnia, ciepłe może i tłum turystów oznaczający pieniądze. Czy tylko ja dostrzegam jakieś pozytywy?

A w związku z podwyżką cukru (ile on kosztował?) też nie płaczę. Nadal sypię do kubka z herbatą 2,5 łyżeczki. Teraz przynajmniej sięgając w sklepie po cukier brązowy nie czuję na sobie spojrzenia "dziwadło kupuje 4 razy droższy cukier!". Bo brązowy nie podrożał prawda? Teraz czekam jeszcze, aż jakiś chłopiec będzie mnie podrywał na "słodzę dwie łyżeczki".

To tyle z moich wywodów. Zajadając się ekomakaronem z masłem, bazylią i prawdziwym parmezanem, popijając musujące wino truskawkowe, popularnie zwane szampanem, ale przecież nie wyprodukowane w Szampanii, mówię papa i życzę miłego wieczoru.

poniedziałek, 28 lutego 2011

Na dziś

A może lampkę wina?

piątek, 25 lutego 2011

"A imię jego czterdzieści i cztery"

Dziś będzie o nazywaniu. Za radą kogoś sympatycznego postanowiłam nadać imię cytrynie. Pomysłów było kilka, ale wreszcie podjęto ostateczną decyzję. A teraz gdy o tym myślę, nachodzi mnie pewna książka i pewien jej fragment:
Oglądałem wielki wodospad. Myślę, że to najpiękniejsza rzecz na terenie całej posiadłości. To nowe stworzenie nazywa go Wodospadem Niagara. Zupełnie nie pojmuję, dlaczego. Mówi, że on po prostu „wygląda” jak Wodospad Niagara. To nie jest żaden powód; to zwykła samowola i głupota. Ja sam nie mam najmniejszych szans, by czemukolwiek nadać nazwę. To nowe stworzenie z miejsca nazywa wszystko, co się nawinie, zanim zdołam zaprotestować. I za każdym razem słyszę tę samą wymówkę: to coś po prostu na to wygląda. Na przykład taki dodo. Mówi, że wystarczy na niego spojrzeć, i od razu się widzi, że „wygląda jak dodo”. No i pewnie będzie już musiał zachować tę nazwę. Męczy mnie zamartwianie się tym, które zresztą i tak niczego nie zmienia. Dodo, też mi coś! Nie wygląda bardziej jak dodo, niż ja sam.
Jest to oczywiście Mark Twain i jego "Pamiętniki Adama i Ewy". Część może pamiętać tę książkę jako lekturę szkolną, ja niestety miałam tylko fragment (który bardzo mi się spodobał) w podręczniku. Teraz zapragnęłam poznać się lepiej z "Pamiętnikami"; znalazłam już nawet pdf. Jednak potrzeba posiadania nakazuje mi szukać jakiegoś ładnego wydania w księgarni. PS. Dla wszystkich pań nie mogących zrozumieć panów - to jest lektura właśnie dla was (dla nas?).

Wracając do tematu, cytrynie nadano wdzięczne imię Marta.

wtorek, 22 lutego 2011

Kochanie...

Kiedyś już chyba chwaliłam się moją miłością do roślin (nie zawsze odwzajemnioną). Miłość ta trwa nieprzerwanie, a jej ostatnim owocem jest drzewko cytryny. Musi być mu u mnie dobrze bo zawiązało już owoce. Czekam na pierwsze plony :)


poniedziałek, 21 lutego 2011

Serduszko

Był weekend w Zakopanem, były narty i było miłe towarzystwo :) Było świetnie. Brakowało mi takiego wypadu i oderwania się od codzienności.

A z nart przywiozłam pamiątkę, serduszko:

środa, 16 lutego 2011

Zmiana

Ha! wreszcie zebrałam się za zmianę wyglądu. Maki były bardzo subtelne i kobiece, ale czas na coś odważnego i ... ZIELONEGO!

A dlaczego? Bo uwielbiam zielony! A najbardziej lubię kolor mojej ulubionej zupy (no ok. jednego z etapów przygotowywania tej zupy...).

piątek, 11 lutego 2011

Znowu o kobietach

"Od samego zarania dziejów kobieta wszelkiego zła jest siedliskiem! Narzędziem Chaosu, wspólniczką spisku przeciw światu i rodzajowi ludzkiemu! Kobietą rządzi jeno cielesna lubieżność!! Dlatego tak chętnie demonom służy, by mogła chuć swą nienasyconą zaspokoić i swe naturze przeciwne żądze!"

Wiedźmin

wtorek, 8 lutego 2011

W przyjaźni

W przyjaźni zawsze pojawiają się momenty kiedy jednej osobie zaczyna zależeć za mało, a drugiej za dużo.


Mądre słowa kogoś cudownego - może nie zawsze podnoszą na duchu, ale prowadzą do rozwiązania zagadki :)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Zajęcia

Znalazłam sobie dwa nowe zajęcia: przędzenie i fotografowanie. Piersze jest świetne, a drugie jeszcze lepsze.

Moje fotograficzne dokonania z dnia wczorajszego:


















czwartek, 3 lutego 2011

Komedia pomyłek

Dlaczego robimy coś czego nie chcemy? A może jednak chcemy tylko tuż przed metą okazuje się, że jednak nie mamy ochoty na ten wyścig?

Takie głupie sytuacje, takie ludzkie, dla nas normalne ale dla kogoś kto jest w to wciągnięty uporczywe. Coś jakby pójść do sklepu, zapakować dwa koszyki oferowanego towaru i skierować się do kasy. Poczekać aż sztucznie uprzejma pani wszystko skasuje i w momencie gdy usłyszymy ile za to trzeba zapłacić stwierdzić, że jednak nie stać nas na to, albo nie potrzebujemy. Mówimy pracownicy, że jednak nie, rozmyśliliśmy się, a ona musi cały rachunek anulować. Poirytowana jest kasjerka, poirytowani są inni kupujący czekający w kolejce do kasy.

Sytuacja w sklepie to tylko przykład. W sumie lepiej się wycofać w ostatniej chwili niż zapłacić 100 zł za szampon do włosów, bo nie spytało się o cenę, a po jej usłyszeniu głupio powiedzieć, że jednak nie.

Robimy masę takich rzeczy, głupich. Robimy coś co prowadzi do czegoś innego - niechcianego i albo ponosimy konsekwencjie (czasem ich żałujemy, czasem nie) - bez względu na to czy się przygotowaliśmy czy nie, albo zwyczajnie rezygnujemy przed samą metą - irytując sędziego, kibiców i trenera.

Wnioski są proste. Jeśli nie mamy na coś ochotę to nie róbmy rzeczy które do tego prowadzą. Tylko dlaczego mimo świadomości tych wniosków nie stosujemy się do nich?

wtorek, 1 lutego 2011

Dlaczego?

Dlaczego świadomie wchodzisz w pułapkę? Już wiesz, że boli, ale włazisz drugi raz. Koniec końców i tak będziesz płakał, a gdy z łzami wypłną też smutki, wejdziesz tam kolejny raz.

Na dodatek mówisz innym, że są nielogiczni... Dostrzegasz ironię?

poniedziałek, 31 stycznia 2011

My kobiety

Czasem nachodzą mnie myśli, że jednak nie jesteśmy takie wspaniałe. Są chwile gdy wydaje mi się, że narzekający na nas mężczyźni mają rację. Manipulujemy i czerpiemy z tego radość. Mówimy jedno, robimy drugie. Ciągle narzekamy jakie to jesteśmy nieszczęśliwe, a dostajey wszystko czego zapragniemy. Nam wybacza się od ręki, my wybaczymy jeśli dostaniemy kwiaty.

Właśnie kwiaty... jaką moc one w sobie mają? Jest to jeden z najmilszych prezentów, który możemy dostać, jeden z tych który nie nudzi się nigdy i zawszę go chcemy. Ale czy w związku liczy się to aby stale wymieniać bukiet w wazonie na świerzy? Nie, jednak tego byśmy chciały.

Pragniemy troski, zainteresowania, spotkań, spacerów, kolacji. Otrzymujemy więcej niż same dajemy a ciągle nam mało.

Czy to tylko ja spotykam takie kobiety?

sobota, 29 stycznia 2011

Obecność

Ktoś to w ogóle czyta?

Mam ochotę się poćwiartować...

wtorek, 25 stycznia 2011

Dziara

Moja pierwsza :)
Jest piękna i wykonana długopisem, co najważniejsze: bezboleśnie :)

niedziela, 23 stycznia 2011

Miejsce

Uśmiechaj się i mów jak jest wspaniale bo do tego zostałaś stworzona. Znaj swoje miejsce. Masz ładnie wyglądac i przytakiwać. Nie domagaj się szacunku, nie mów, że czujesz się z czymś źle. Nie wolno Ci. Jesteś po to by inni byli z Ciebie zadowoleni, nie po to żebyś Ty była zadowolona. Nie liczy się Twoje własne szczęście, wszyscy mają to w głębokim poważaniu.

Tak długo jak spełniasz swoje zadanie odczuwasz pozorne szczęście. W chwili gdy podnosisz głowę, oznajmiasz, że coś jest nie fair, wytykasz, że czujesz się wykorzystana, zasypują Cię litanniami na temat jaka Ty jesteś zła, jak bardzo wszystkim utrudniasz życie i jak strasznie są z Ciebie niezadowoleni.

Zostałaś stworzona żeby ładnie wyglądać i uśmiechać się. Nie pragnij niczego więcej.

piątek, 21 stycznia 2011

Ja, która gotuje

Zainspirowałam się przepisem z whiteplate.blogspot.com. Mufinki miodowo-krówkowe z jagodami, brzmi cudownie. Mój wypiek został nieco zmodyfikowany, nie trzymałam się ściśle proporcji, składniki leciały "na oko", dżem jagodowy zastąpiłam pożeczkowym, a kilka mufinek przed pieczeniem przypruszyłam brązowym cukrem.

Wyszły cudownie, szczególnie te z brązowym cukrem (muszę się przyznać, że pomysł nie mój).

czwartek, 20 stycznia 2011

Zakłopotanie

I przychodzą takie chwile...

Idziesz, ze swoim przyjacielem na zakupy. Pomagasz kupić jakiś ładny komplecik. Obeszliście całą galerią wzdłuż i wszeż i wybierasz... najładniejsze buty, najfajniejszą kurtkę, czapkę, szalik, spodnie, koszulę wszystko. Wybierasz dla niego to co Ci się najbardziej podoba.

A potem przychodzą takie chwile kiedy trzeba ubrać własnego faceta, ale w najlepszych ciuchach lata Twój przyjaciel.

I przychodzą takie chwile, gdy lecisz na nie tego faceta co trzeba, na własne życzenie...

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Toasty

Piję wino, tradycyjnie "za kobiety które kochamy i nasz żony, żeby się nigdy nie spotkały", w duchu w wersji dostosowanej do płci :)


A tak nie akloholowo:
Miś Przytulania jest ciekawska, słodziutka i kochana, wszędzie gdzie idzie jest przytulana przez innych. Miś Przytulania jest w kolorze ciemnoróżowym, na jego brzuszku jest fioletowe serduszko przytulające żółtą gwiazdeczkę.

czwartek, 13 stycznia 2011

poniedziałek, 3 stycznia 2011

PKP

Uwielbiam podróżować koleją, tylko czasami chwilowo mówię inaczej...

4.49 - dworzec kolejowy Chełm Miasto, pociąg międzynarodowy z Kijowa do Berlina jest opóźniony okoły godzinę.


5.09 - wsiadam w pociąg osobowy do Lublina, musiałam kupić drugi bilet, pociąg którym miałam jechać należy do innej spółki.

6.25 - dworzec kolejowy Lublin, okazuje się, że pociąg do Krakowa nie czekał, odjechał o 6.15. Dowiaduję się, że mogę jechać do Dęblina, tam będzie zatrzymywał się pociąg pośpieszny z Kołobrzegu do Krakowa.

6.27 - odjeżdża pociąg osobowy do Dęblina, nie dobiegłam na peron.

7.18 - z 15 minutowym opóźnieniem odjeżdża pociąg do Gdyni, miałam się przesiąść do Dęblina, wg rozkładu miałam na to 3 minuty.

8.10 - dworzec kolejowy Dęblin, w momencie gdy wysiadłam z pociągu ten drugi, którym miałam jechać do Krakowa ruszył...

8.14 - odjeżdża pociąg z Dęblina do Radomia, nawet o niem nie wiedziałam.

8.50 - jadę opóźnionym pociągiem do Puław, w praktyce wracam się. Mam nadzieję, że tam coś złapię.

9.05 - dworzec kolejowy Puławy Miasto, udaje mi się przesiąść na pociąg do Wrocławia, mam nawet miejsce siedzące. Kolejna przesiadka w Kielcach o 11.37, jest chwila czasu na odpoczynek.

11.37 - dworzec kolejowy Kielce

12.43 - z 50 minutowym opóźnieniem odjeżdżam pociągiem do Krakowa, to już ostatnia prosta.

14.30 - dworzec kolejowy Kraków Główny.

Kocham przygody, kocham PKP!!!

*godziny podane są z przybliżeniem, wg komunikatów PKP o opóźnieniach i rozkładu jazdy.